poniedziałek, 3 października 2011

Przygoda ze smokiem oraz relacje Max'a ze statku.

Witajcie! :D
Jak tam w szkole? My na szczęście nie musimy chodzić, mamy zwolnienia, więc jesteśmy na urlopie. 8)
Wczoraj gdy weszliśmy do Cioci chatki pewien boliś przywitał Marcina z wielką gracją. Skoczył na niego, a że ten boliś jest trochę cięższy niż inne, uwierzcie, moja ciotka to go karmi, skoczył na Marcina przewracając go na ziemię. :D:D:D
Ciocia uściskała nas jakby nas z 1000 lat nie widziała! Zaparzyła nam pysznej herbaty z bambusa i zaczęła opowiadać.
Opowiadała o tym jak ostatnio będąc w podróży zajrzała na pewną wyspę. Na tej wyspie  usłyszała skomlenie w trawie. Rozglądała się dookoła i wreszcie zobaczyła zieloną kulkę ze skrzydłami smoka. Zobaczyła łzy, podniosła go ostrożnie i zauważyła że jest wychudzony, nie jadł przez kilka dni. :???:
Ciotka zajrzała do swojej torby i wyciągnęła papryczki chili, dała je smokowi a on stał się jej najlepszym przyjacielem. ;) Pewnie zastanawiacie się jak zabrała go do Palifornii?
W noc przed wyjazdem nie mogła spać, jej oczy łzawiły ponieważ jej przyjaciel nie mógł z nią jechać. Greeny, bo tak nazywa się teraz ten smoczek, chyba rozumiał co ciocia mówi. Następnego dnia, ciocia przytuliła mocno Greeny'ego na pożegnanie. Wsiadła w statek i pomachała mu łapką. Kiedy była już w Palifornii, zobaczyła coś zielonego nad dachami chatek. To Greeny do niej przyleciał! :) Ta szybko zaadoptowała go , i mieszka w jej chatce.

Zrobiłem Greeny'emu zdjęcie, zobaczcie sami :
Ciocia kazała mi również dodać to zdjęcie, na którym są jajka tydzień przed wykluciem, które są ogrzewane:
Mnie także pewien z bolisi cioci podrapał po łapce, mam teraz pół w bandażu!

Już jutro wracamy na naszą ukochaną Wyspę. ;)

Tymczasem znajomi z Panfu wysłali mi ostatnio wiadomość o tym jak Max w swoje urodziny był na statku kosmicznym! Oto jego relacje: 


Poszliśmy wczoraj razem na wulkan. Max robi krok w kierunku lawy, jeszcze raz powtarza słynne zdanie „To mały krok dla Pandy…“ i SIUP! Z jednej sekundy na następną zniknął z powierzchni Ziemi!
To było istne szaleństwo! Czułem mrówki na całym ciele, potem tak jakby ktoś mnie z każdej strony ciągnął. To uczucie było tak silne, że myślałem, że w następnej sekundzie rozerwę się na kawałki… :???: Jednak już w następnej chwili stałem na pokładzie statku kosmicznego. Jako cała, jedna Panda, nie w dwóch milionach kawałeczków. Powłoka antyrozpadowa zadziałała. Uff, ale ulga! Mimo wszystko czułem się jakoś dziwnie. Wydawało mi się, że się unoszę. I rzeczywiście, znajdywałem się parę centymetrów ponad podłogą!! :shock: To dlatego, że w statku kosmicznym panuje niemal stan nieważkości. To tak jak w rakiecie albo na księżycu.
Ale faaajnie, to tak jakby się latało. ;)
Dokładnie! Albo jak pod wodą. Ma to jednak też pewną wadę: wszystko, co nie jest przymocowane, lata po pomieszczeniu. Musiałem uważać, gdzie latam. Po całym ufo latały brudne ubrania, puste butelki po lemoniadzie, resztki jedzenia i inne rzeczy. Wyglądało trochę jak pod moim łóżkiem. :oops: Nic dziwnego, że możemy tam wejść dopiero w środę. Ktoś tu musi się zabrać za sprzątanie! Rozejrzałem się po statku. Na końcu pomieszczenia zobaczyłem ogromne oko z metalu, które się wpatrywało wprost we mnie.
„Czego tu szukasz ziemianinie? I co się tak patrzysz?“ – usłyszałem głośny, zirytowany, komputerowy głos. Przestraszyłem się troszkę… Kropla potu spłynęła mi z czoła.
Nagle usłyszałem zirytowany głos: „Czego tutaj szukasz ziemianienie? I co się tak patrzysz?“ Przestraszyłem się troszkę. Co to było? Tak jakby ktoś czytał mi w myślach – usłyszałem po chwili o wiele przyjemniejszy głos: „Nie bój się, Max. To tylko Iris, komputer pokładowy“Iris? Komputer pokładowy? I kto to w ogóle mówi? Tysiące pytań przeszły mi przez głowę. „Jestem tutaj, na krześle.“ usłyszałem z boku.
Przed olbrzymim ekranem szybowało różowe krzesło. Siedział w nim kosmita ze znanego nam wszystkim zdjęcia. Musiałem mieć całkiem osłupiałą minę, bo kosmita zaczął się głośno śmiać. „To ja, Napasapa. Nie poznajesz mnie?“.
Czyli to rzeczywiście Napasapa, małe dziecko-kosmita. :) Jak miło go w końcu zobaczyć!
“Małe” raczej niezbyt pasuje. Napasapa jest już nastolatkiem…do tego chyba nie zna słowa “porządek”… Po tym, gdy Napasapa wytłumaczył mi, że Iris jest tak naprawdę całkiem miła, sprzątnęliśmy cały statek kosmiczny. To była zabawa! Wszystkie latające rzeczy zbieraliśmy po prostu za pomocą takiej siatki na kiju, która normalnie służy do łowienia ryb. :D
Po naszej akcji wyczyszczony statek kosmiczny wyglądał tak:
Super, prawda? Potem zagraliśmy z Napasapą jeszcze w latanego berka i w końcu musiałem już wracać. Rodzice czekali na mnie z tortem urodzinowym. :)Pożegnałem się z Napasapą i wróciłem do kabiny teleportującej. „Do zobaczenia w środę!“Znów poczułem to mrowienie i ciągnięcie na całym ciele i SIUP! Nie było mnie. Dziwnym trafem wylądowałem nie na wulkanie, ale na stadionie. :shock: Nie miałem pojęcia, co się wydarzyło. Tego dnia jednak nic mnie już nie mogło zdziwić.

Zajrzyjcie także w tym tygodniu do...
No dobrze, my teraz idziemy na zakupy. Musimy kupić jakieś nowe ciuchy. :)
Do zobaczenia!





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz