No więc to było tak :
Był zimowy poranek, akurat miałem ferie więc chciałem pospać tak do 11.
Ale nagle obudził mnie mój Boliś Snarfin.
Musiałem wstać bo nie miałem wyjścia.
Nakarmiłem Bolisia i sam zjadłem jakieś przekąski.
Nagle dostałem wiadomość na komórkę, to Kamaria kazała mi do siebie przyjść.
- No nie... Czego ona znowu chce ?
- Ale nie było czasu na marudzenie, więc pobiegłem do wieży Kamarii.
- Witaj malexis, pomożesz mi ?? Otóż muszę przygotować pewien eliksir dla mojego kolegi ze szkoły magii do której uczęszczałam gdy byłam jeszcze młoda.
A przyjaciel ma na imię Criston, to czarodziej z wyspy oddalonej od panfu.
Tak więc musisz mi pozbierać 2 grzyby purchlaki oraz czerwoną roślinę i jeszcze jedno, ostatnio zgubiłam książkę którą wypożyczyłam z biblioteki, to taka książka o nazwie :
Pandy z Wyspy Amandy.
Ostatnio miałam ją przy sobie będąc w Foyerze.
- No dobrze, poszukam tych rzeczy.
- Odpowiedziałem i pobiegłem do Foyer'u, gdy tam dotarłem poszukałem trochę za lustrami i nagle zobaczyłem jak jakaś szafka odchyla się.
Ciekawość wygrała i zajrzałem tam, nie było tam niczego, więc od razu pobiegłem do tajemniczego lasu.
Gdy tam byłem zobaczyłem czerwoną roślinę i zacząłem jakoś ją wyrywać.
Po wyrwaniu szukałem tych grzybów ale naprawdę nie mogłem ich dostrzec, ale nagle coś zabłyszczało
na kamieniu, postanowiłem podejść, i to były te grzyby. Spróbowałem ich dotknąć ale wydały jakiś puch, który wyglądał jak dym. (TO WŁAŚNIE PRZEZ TO MAM CZARNE ŁAPKI)
Gdy już zerwałem te grzyby pobiegłem do Kamarii, dałem jej potrzebne rzeczy, i wytłumaczyłem że nigdzie nie znalazłem jej książki...
Nagle dostrzegłem coś w jej skrzyni, akurat była lekko uchylona bo Kamaria robiła porządek.
- Zobacz, to ona!
- Powiedziałem wskazując na skrzynię, akurat owa książka tam była.
Tak więc Kamaria podziękowała mi i dała mi jakiś magiczny proszek.
THE END
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz