Cześć oto pewna przygoda która niedawno przydarzyła mi się na panfu :
1.Pewnego dnia wstałem naprawdę bardzo wcześnie, dzień zapowiadał się być ciepłym dlatego też zbytnio nie przesadzałem z ubiorem na lodowisko.Gdy już tam dotarłem spostrzegłem że nikogo tam nie ma.
Więc usiadłem na murku i włożyłem łyżwy.Po skończonej robocie śmigałem na lodowisku, zrobiłem kilka piruetów ale oczywiście nie obyło by się bez kilku upadków.
Nagle usłyszałem dziwny odgłos z komnaty Kamarii.
Od razu zjechałem z lodowiska i zdjąłem łyżwy.
W normalnych butach pobiegłem po schodkach i zapukałem do drzwi.
Akurat były lekko uchylone, a moja ciekawość nie pozwoliła mi dłużej czekać i zajrzałem tam.
Zobaczyłem jak Kamaria wszędzie czegoś szuka, na podłodze miała porozsypywane papiery więc spytałem :
-Czy coś się stało ?
-O malexis jak dobrze że jesteś, usiądź opowiem Ci co mi się przytrafiło...
-Kamaria wskazała łapką półki i powiedziała :
-Nigdzie nie mogę znaleźć mojego klucza do lustra.
-Do lustra??
-Spytałem z dziwieniem.
-Tak, do lustra, otóż widzisz jak co roku mamy zebranie komitetu magii, ale żeby tam wejść trzeba mieć specjalny klucz który mi się gdzieś zapodział, proszę mógłbyś go dla mnie poszukać ??
-No dobrze, i tak nie mam nic innego do roboty.
-Och, bardzo Ci dziękuję, ostatnio gdy go miałam przy sobie to pokazywałam go prof. Bookwormowi w jego jaskini.
-Dobrze tak więc pójdę go dla pani poszukać.
-Odpowiedziałem i zeskoczyłem z siedzenia poprawiając arafatkę.
C.D.N.
Specjalnie dla Was pisał redaktor :
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz